(c) tumblr
Ostatnie dni były dziwne, wypełnione emocjami : płaczem, śmiechem, ironią, smutkiem, zadumą, żalem. Potrzebowałam chwili by wsłuchać się w siebie, pomyśleć. Naszły mnie wątpliwości odnośnie związku, nie cieszyłam się na spotkanie z nim tak bardzo jak kiedyś, tęsknota też mi nie doskwierała, nie poczułam nic widząc go w drzwiach. Poczułam się nie w porządku, przecież go kocham. Dopiero spędzając z nim czas zdałam sobie sprawę, że to normalne! To po prostu inny wymiar miłości, dojrzalszej. Myślę, że przeszłam z fazy totalnego zakochania i zauroczenia do głębszej miłości. Teraz wiem, że nie jest tylko moją miłością, ale i przyjacielem. Bo potrafimy zachowywać się jak dzieciaki albo stare małżeństwo. I wciąż jest między nami ta dawna namiętność, czuć ją w namiętnych pocałunkach, splecionych ciałach, przyspieszonych biciach serc, które łapią wspólny rytm.
Wiem, że mogę przy nim płakać - nie wstydzę się tego, nie staram się być silna i tłumić w sobie tego.
Mogę na niego nakrzyczeć - jeśli jest za co, to przyjmie to na klatkę. Po kobiecemu strzelić focha, choć staram się tego nie robić. Mogę być wredna i mieć PMS - nawet to go nie zraża. Mogę marudzić, narzekać, łazić po sklepach - za czym nie przepadam, no ale jak przyjdzie potrzeba- powiedzieć prawdę prosto z mostu i nie bać się konsekwencji. I co ważne, wiem że usłyszę prawdę od niego - choćby to, że sukienka jest za krótka i nie nadaje się do Kościoła - (ksiądz jeszcze zgrzeszy myślą na mój widok albo coś - tak, wiem mam pomysły :D).
Lubię, gdy dopija za mnie herbatę i nosi za rękach, mimo tego że trochę ważę jednak. Nawet to że mnie drażni i mam ochotę mu przywalić, a jednak tego nie robię, bo kocham tego faceta. I nie wyobrażam sobie życia bez niego. Mimo wszystko i pomimo wszystko.
Mówią że to faceci przestają się starać o kobietę, ostatnio zauważam że ja nieco olewam sprawę - nie maluję się, nie stroje za bardzo. Może to świadomość tego, że nawet bez makijażu i w dresie będę dla niego taka sama jak w najlepszej sukience, pełnym makijażu i 10 cm szpilkach?
Czasami boję się, że go stracę, że to wszystko pęknie jak banka mydlana. Bo zawsze znajdzie się lepsza, ładniejsza. Odsuwam od siebie tę myśl - jest tu i teraz. Cieszę się z tego co mam, z tych chwil i słodkich i gorzkich. Życie to chwile, trzeba z nich czerpać co się da!